Będąc w Łodzi zdecydowałyśmy się odwiedzić restaurację, która w 2020 roku przeszła przez “Kuchenne Rewolucje”. Program całkowicie zmienił charakter restauracji. Do menu zawitały dania łódzko-żydowskie. Czy Imber nadal utrzymuje wysoki poziom?
Imber nie jest jedynym miejscem z kuchnią żydowską, które odwiedziłam, ale zdecydowanie wyróżnia się swoją atmosferą. Na miejscu czułyśmy się swobodnie, tak jak w domu, a dania tylko potęgowały to wrażenie. Panuje tu tak przyjemna atmosfera, że z miejsca chce się zostać dłużej i wracać ponownie. Uznałyśmy, że to zdecydowanie najsympatyczniejsza miejscówka w Łodzi, w jakiej do tej pory byłyśmy.
Co zamówiłyśmy?
Do restauracji udałyśmy się pewnego słonecznego, czerwcowego dnia po godzinie 18. Tak wyglądało nasze zamówienie:
- Rosół z kreplachami (totalny must have)
- Wątróbka z jabłkami, puree ziemniaczanym i surówką
- Challaburger z baraniny
- Lemoniady (z dodatkiem pestek granatu o smaku różanym i tradycyjna, czyli cytrynowa)
Nasz rachunek wyniósł 139zł.
W restauracji zachwyciły nas wyjątkowe połączenia smakowe – zaskakujące i nieoczywiste. Delikatna wątróbka podana z jabłkami mnie urzekła. Burger z chałki również okazał się pyszny. Choć najbardziej zaskoczyła nas.. surówka z ogórka małosolnego.
Mimo wszystko prawdziwym królem wieczerzy okazał się rosół z kreplachami – pierożkami z nadzieniem z wątróbki, które zastąpiły tradycyjny makaron. Nawet moja przyjaciółka Nina, zazwyczaj nieprzepadająca za wątróbką przyznała, że w tej wersji jej smakuje.
Już na miejscu okazało się, że w dniu, w którym odwiedziłyśmy restaurację miał odbyć się kameralny koncert dla gości, ale niestety ze względu na pogodę został odwołany. Przyznam, że muzyka była jedynym czego mi zabrakło, aby móc z czystym sumieniem powiedzieć, że było wyśmienicie.
Dodaj komentarz